Film do mnie nie trafił na żadnej płaszczyźnie. A przed seansem wszystko wskazywało, że rozłoży mnie na łopatki. Francja, różnice kulturowe, relacja matka - córka (sam mam trójkę dzieci), autentyczne kadry i niespieszny montaż oraz czytanie między wierszami. Niestety mimo tego film nie poruszył we mnie żadnej emocji. Ani podczas mowy końcowej adwokat, ani podczas opisu zbrodni. Nie budował. Zero emocji. Ziewanie. Wyczekiwanie końca. Może jestem za głupi, może film nie dla mnie. W mojej ocenie film momentami usprawiedliwia lub poddaje w wątpliwość zbrodnię dzieciobójstwa stawiając po przeciwnej stronie szali depresję, izolacje, szaleństwo, magię, współwinę partnera czy różnice kulturowe a nawet dawne i obecne relacje z matką. Nie zgadzam się z żadną postawioną w filmie tezą i rozważaniem.
Może nie usprawiedliwia, ale próbuję wyjaśnić pobudki. I moim zdaniem, bardzo dobrze, życie nie jest czarno - białe, warto poszerzać perspektywy. I mówiąc to, nie mam na myśli, że dzieciobójstwo, to żadna zbrodnia. Solidaryzuję się z Panem, jeśli chodzi o odczucia. Film nudził mnie, nie wzbudził żadnej mojej emocji. W skrócie: nic mnie nie obchodziło co tam się dzieje.